Fotografujesz budynki od kilku lat, byłeś z aparatem w ponad 50 miastach na różnych kontynentach. Co sprawia największe trudności w fotografowaniu architektury?
Największym wyzwaniem przy fotografowaniu budynków jest czas i dostęp. Idealna sytuacja to taka, w której dostaję zlecenie od architekta, wtedy mogę się swobodnie poruszać po obiekcie. Z brakiem dostępu jest tak, że najpierw trzeba przejść przez ochronę, czasem nie sprawia to żadnego problemu, a czasem jednak tak. Pewien autorytet daje ubiór, tj. kiedy pojawiasz się w koszuli, ochrona traktuje cię poważniej. Istotna jest też pewność siebie i postawa „wiem co tu robię”. Jako fotograf zaburzam pewien status quo, jestem obcym, intruzem, dlatego to właśnie dostęp jest taki ważny i może wpływać na to czy uda mi się dobrze sfotografować budynek czy nie. Gdy nie mam pozwolenia, sprawdzam na recepcji czy posiadają politykę zdjęciową. Kiedyś fotografując biurowiec The Cube w Birmingham ochroniarz po prostu nie chciał zezwolić mi na zdjęcia - ma taką władzę. Natomiast we Wrocławiu, wprawdzie już po sfotografowaniu Core Verona, ochrona z pretensjami poinformowała mnie, że zgodę na fotografowanie musi wydać kierownik budowy, którego nie było na terenie budynku. Skoro zatem go nie było ochroniarz uznał, że jest władny do podjęcia takiej decyzji. Dlatego też, grzecznie zapytałem w takim razie o jego pozwolenie i odgrywając ten spektakl udało mi się uzyskać zgodę. Są też miejsca, które wręcz organizują dedykowane wycieczki po wnętrzach, właśnie dla fanów architektury. Jednym z nich jest Opera w Sydney, gdzie można wejść grupowo i fotografować nawet pod samą kopułą.
Wojtek Gurak, Almere La Defense proj. UNStudio, Holandia
A pogoda? Większość twoich zdjęć powstaje na zewnątrz.
Ten czynnik jest bardzo ważny. Będąc w Rzymie trafiłem na dwa dni deszczu i ostatecznie tuż przed wylotem miałem zaledwie 15 minut na sfotografowanie Museum Maxxi, na które polowałem ponad rok. Są takie miejsca na świecie, gdzie nie da się uzyskać pogodnego nieba w lecie, jak np. w Pekinie, gdzie jest ogromny smog. Moją przygodę z fotografią architektury rozpocząłem w Wielkiej Brytanii, w kraju gdzie niezobowiązującą konwersację tradycyjnie od lat zaczyna się od rozmowy o pogodzie. Niesamowite jest, że nawet tam, w rozwiniętym kraju zachodniej gospodarki i technologii, prognoza pogody na kolejny dzień ma wciąż tak wiele wspólnego z wróżeniem z fusów. Doświadczenie uczy, że nawet jeśli sprawdzam planowaną pogodę do ostatniej chwili przed wyjazdem na miejscu i tak okaże się inaczej. Dodając, że biletów lotniczych nie kupuje się raczej z dnia na dzień, nie można też rezygnować, bo prognoza jest niekorzystna. Jakbym tak myślał, to wiele fantastycznych kadrów nigdy by nie powstało. Istnieje też opinia, że dla fotografów nie ma czegoś takiego jak „zła pogoda”, bo nawet w niepogodę można zrobić świetne zdjęcie. Ja jednak wolę, gdy deszcz nie pada mi w obiektyw i aparat nie moknie.
Wojtek Gurak, Blok VM proj. Bjarke Ingels Group, Dania
Jak zaczęła się Twoja fotograficzna przygoda z architekturą?
Gdy zacząłem studia w Anglii uznałem, że skoro będę teraz kilka lat żył w tym kraju, to warto lepiej go poznać, więc w wolnych chwilach wybierałem się w podróż do sąsiadujących miast. Tak powstały zdjęcia z 11 brytyjskich metropolii, w większości skupiające się właśnie na architekturze. Można powiedzieć, że miewam nomadyczną duszę, więc decyzje o wyjazdach podejmuję łatwo i z chęcią. Wiele czasu poświęcam też na planowanie, sensowne przygotowanie budżetowego wyjazdu, co także daje mi więcej czasu na zdjęcia na miejscu, gdy nie muszę martwić się jak i którędy do niego dotrzeć. Kolejne przygody to już Europa Południowa, bo łatwo było do niej dotrzeć tanimi liniami z Anglii, a potem wymiana studencka w Australii. Wracając z kolei stamtąd skorzystałem z bliskości do Chin i południowo-wschodniej Azji.
Dlaczego zdecydowałeś się na powrót do Polski?
Decyzja o powrocie do Polski nie była łatwa, ale rachunek jest bardzo prosty: w Anglii zarabiasz trzy razy więcej niż w Polsce, ale też więcej wydajesz i trzy razy więcej musisz z siebie dawać, aby nie traktowano cię stale jak obcego. Chodzi też o pewien kod kulturowy, jeśli znasz język i mieszkałeś kilka lat w danym kraju to zaczynasz się już z nim identyfikować, aczkolwiek jest to powierzchowne, pewnych różnic się nie zatrze. Obecnie pracuję w zawodzie, jako PR-owiec, ale szczęśliwie wciąż zawodowo jestem związany z budynkami. Stała praca wprawdzie ogranicza nomadyczne porywy, ale dzięki temu podejmuję decyzje o wyjazdach bardziej świadomie, więcej planuję, kalkuluję, mogę wyjechać w mniej dostępne miejsce, gdzieś dalej. Kiedyś mogłem spać w pokoju 18-to osobowy jak np. w Singapurze, dziś jestem dojrzalszy i wolę wybrać jednoosobowy pokój na nocleg. Przy tylu doświadczeniach i tak bogatym w budynki portfolio, nie ma już tylu pojedynczych perełek, których nie miałem okazji zobaczyć w trakcie szaleństwa pierwszych lat podróżniczych. Teraz interesują mnie całe dzielnice, kompleksy urbanistyczne i to jak ich nowa architektura kreuje miasto, jak np. w Kopenhadze, gdzie spędziłem cały dzień na fotografowaniu nowopowstałej dzielnicy Orestad.
Wojtek Gurak, Sage Gateshead proj. Norman Foster, Wielka Brytania
Jakie są Twoje upodobania estetyczne w kontekście architektury?
Dziś widzę jak zmieniają się moje preferencje, kiedyś wielbiłem spektakularne betonowe bądź szklane fasady o wymyślnych kształtach, przyciągały mnie odważne nowoczesne budynki, zaprojektowane przez znanych architektów, nie zawsze w zgodzie z otaczającym je kontekstem. Ostatnio skłaniam się bardziej ku architekturze prostej jednak funkcjonalnej, często w drewnie, co jest popularne choćby w projektowaniu skandynawskim.
Czy ważne jest, aby sfotografować nowy budynek zanim zostanie obfotografowany z każdej strony przez innych fotografów?
Wiąże się to z pewnym eksplorowaniem nieodkrytego. Z jednej strony obfotografowany budynek łatwiej namierzyć w Internecie na etapie planowania, zobaczyć na przykładach innych jak można go dobrze ująć i kiedy, jakie światło jest dla niego korzystne, jeśli oczywiście taka wiedza jest dla kogoś wartością, bo nie boi się kopiować kogoś innego. Z drugiej strony, jeśli ma się możliwość wykonania pierwszych zdjęć budynku, często wtedy na zlecenie architekta, dewelopera czy firmy budowlanej, takie fotografia stają się następnie pewnym punktem odniesienia, ponieważ wykorzystywane przez zleceniodawcę do promowania projektu, rozchodzą się w mediach branżowych jednocześnie promując autora zdjęć. Takich sytuacji natomiast nie jest wiele, ponieważ projektowanie i budowa budynków potrafi trwać latami, mimo wszystko limitowana jest też liczba tego typu inwestycji w danym mieście, regionie, kraju. Więc nie łatwo jest być „tym pierwszym” zwłaszcza, że dobrych fotografów architektury, którzy działają w wybranej lokalizacji też jest już coraz więcej. W naszym kraju do niedawna tych, którzy specjalizują się stricte w architekturze nowożytnej można było policzyć na palcach. Wcześniej zdjęcia budynków realizowali fotografowie ślubni, krajobrazowi, reklamowi. Wraz z dojrzewaniem rynku, rośnie świadomość, że to właśnie odpowiednio dobrej jakości zdjęcia „sprzedają” konkretny projekt, ładny biurowiec, cieszące oko mieszkania itp. Ale nic straconego, budynki się zmieniają, choćby zależnie od pory roku, przestrzeń wokół nich również, nie da się wyczerpać sposobów pokazania jednego projektu. Dla każdego znajdzie się miejsce na jego własny kadr, własną interpretację. Obecnie również to do kogo docierają czyjeś zdjęcia odgrywa większą rolę. Dwie osoby mogą przedstawiać ten sam obiekt, ale grono odbiorców ich pracy może się znacznie różnić. Moim celem zawsze jest pokazanie niecodziennej przestrzeni, udostępniając ją w mediach jak największej ilości osób, które mogą nie mieć okazji odwiedzić jej osobiście, a którą uważam za ciekawą.
Wojtek Gurak, Hotel Marqués de Riscal proj. Frank Gehry, Hiszpania
Wizualne inspiracje, wzory z branży?
Filmowo zdecydowanie cenię czystość kadru i jego kompozycję, dlatego lubię filmy takie jak „A Single Man” Tom’a Ford’a czy kino Wes’a Anderson’a.
Jeśli chodzi o moją dziedzinę, czyli fotografię architektury, to uwielbiam prace Fernando Guerra, najważniejszego fotografa architektury z Portugalii, szczególnie jego sposób budowania wizualnych narracji wokół przestrzeni, które fotografuje.
Interesującą postacią w świecie fotografii architektury jest Iwan Baan, swego rodzaju celebryta tej branży, który pracuje dla najpopularniejszych architektów świata. To człowiek-instytucja. Operuje on wielkimi budżetami, do sesji zawsze wynajmuje helikopter, praktycznie żyje na walizkach stale przemieszczając się po przeróżnych zakątkach globu. Jest to jednak jeden z wielu modeli biznesowych na fotografię architektury. Gdy wraz z rozwojem doświadczenia i portfolio zastanawiałem się po studiach nad tym, aby zajmować się fotografią architektury zawodowo, jak każdy, rozważałem szereg plusów i minusów. Bycie fotografem, dostawcą nie tylko produktu jakim są gotowe zdjęcia, ale też pewnych usług z tym związanych, wypracowanego doświadczenia i nabytych umiejętności, nie łatwo jest utrzymać się z miesiąca na miesiąc, wybierając najlepsze zlecenia. Poniekąd zdecydowałem, że będę mógł lepiej i szczęśliwiej fotografować - najlepiej jak potrafię, jeśli nie będzie nade mną wisiała myśl, że muszę zdjęciami opłacić rachunki i na wszystkim zarobić na życie. Robiąc to „rekreacyjnie”, z pasji, zachowuję wolność fotografowania tego co mnie interesuje, na moich zasadach, a efekty zwracają koszty już po powrocie, gdy zgłasza się ktoś chętny na zakup zdjęcia z mojej kolekcji.
Jak ważny jest dla Ciebie aparat, którym fotografujesz? Często wymieniasz sprzęt?
Nie jestem gadżeciarzem. Nie wożę ze sobą kilku aparatów i obiektywów. Fotografowałem zarówno Nikonami jak i Canonami, więc nie wdaję się w animozje pt. która marka jest „jedyną poprawną”. Ważny jest dla mnie obiektyw, najczęściej używam szerokokątnego, ponieważ pozwala mi ująć więcej „życia” w kadrze. Lepiej też sprawdza się przy fotografii architektury, gdy zależy mi na zachowaniu całej bryły budynku na fotografii. Częściej też zdarzają się sytuacje, gdy w przestrzeni miejskiej interesująca mnie architektura jest usytuowana ciasno między innymi obiektami. Wtedy szeroki kąt daje możliwość złapania pożądanej bryły, gdy nie ma już miejsca by się dalej cofnąć. Praktycznie nie używam dłuższego obiektywu z większym zoomem, wychodzę z założenia, że jeśli chcę bliższy kadr, to po prostu podejdę kilka kroków bliżej. Dzięki temu bliżej obcuję z fotografowaną przestrzenią, nie obserwuję jej z dystansu. Przy podróżach takich jak moje, dużą rolę odgrywają dodatkowe karty pamięci, zapasowa druga bateria – bo nie zawsze jest czas wracać do hotelu ładować jedyną baterię – czy sensownie rozplanowany plecak, w którym można zmieścić aparat, komputer i rzeczy na parę dni, równocześnie nie uginając się pod nim każdego dnia fotografując.
Wojtek Gurak, Stadion 'Ptasie Gniazdo' Pekin proj. Herzog & de Meuron, Chiny
Jak ważna jest postprodukcja?
W fotografii architektury najważniejsze jest zachowanie prawidłowej perspektywy budynku. Można tego dokonać np. dzięki specjalnym obiektywom typu „shift”, które odpowiednio się łamią w trakcie robienia zdjęcia. Taki sprzęt jest jednak bardzo kosztowny, a w miarę podobny efekt można uzyskać fotografując standardowym obiektywem i potem prostując perspektywę już w programie graficznym. Osobiście wolę takie rozwiązanie, bo zaoszczędzone na sprzęcie pieniądze wolę przeznaczyć na bilety lotnicze do kolejnej destynacji.. Trzeba również pamiętać, że oko aparatu nie zachowuje się tak jak ludzkie. Matryca aparatu nie potrafi tak dokładnie jak oko zapisać równocześnie głębi światła i kolorów w jasnych i ciemnych częściach kadru. Stąd zdjęcia częściowo niedoświetlone lub prześwietlone, bo obiektyw wybiera stałe źródło światła. Ludzkie oko potrafi to rekompensować. Dlatego też warto poświęcić trochę czasu na obróbkę, zbliżając się możliwie do rzeczywistego efektu. Finalnie, trzeba pamiętać, że to co widzimy jest zawsze własną interpretacją fotografa.
Masz jakieś plany wyjazdowe? Planujesz następny projekt?
Codzienność i życiowe obowiązki sprawiają, że czasem niektóre zdjęcia przywiezione z podróży długo leżą w przysłowiowej szufladzie, zanim będę gotowy się nimi zająć. Nie jest to powód do dumy, ale dopiero teraz zaczynam publikować zdjęcia architektury wykonane we wrześniu w Oslo. W tym roku fotografowałem wiosną w niemieckim Dusseldorfie, efekty czekają na swoją kolej. W połowie sierpnia zaplanowany mam już wyjazd do Helsinek. Znając siebie, do końca września jeszcze gdzieś wyskoczę. Na zaawansowanym poziomie są też plany wyjazdu zdjęciowego podążając za nowoczesną architekturą Gruzji. W grudniu wreszcie zrealizuję zdjęcia opery na Teneryfie, która była pewnym drobnym marzeniem już od kilku lat. Wśród większych marzeń, które zamierzam realizować w przyszłym roku, jest długo wyczekiwana i planowana podróż do stolicy Brazylii i może jeśli budżet pozwoli architektura zachodniego wybrzeża Stanów Zjednoczonych. Chciałbym też kiedyś dotrzeć do Japonii, ale ogrom tamtejszej nowej architektury lekko mnie jeszcze przeraża, więc to póki co pieśń przyszłości. Wszystko w swoim czasie.
Zdjęcia Wojtka także na:
http://www.lumarte.eu/wojtek-gurak-a40
http://bywojtek.net/